Cały ten czas mojego niebycia był poniekąd okresem, w którym znalazłam się w jakimś równoległym świecie. Krótki filmik, w którym akcja sprowadza się do minimum mowy ciała aktora, w którym ścieżka dźwiękowa okazała się całkowicie zbędna zahipnotyzował całkowicie swoją wymownością treści. Nie przypominam sobie obrazu, zdjęcia, sceny które przeobraziłyby mnie kiedykolwiek w życiu, na tak długo w bezmózgą osóbkę, która z głupawym uśmieszkiem połączonym z nutą niedowierzania wlepiałaby się w jeden enigmatyczny punkt. Albo raczej zbiór punktów. ;D